sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 2

    Liam błądził po Paryżu. Z mapą i rozmówkami w ręku chodził praktycznie identycznymi uliczkami. Dziewczyna z kawiarni, Annabeth  miała racje te rozmówki były nic nie warte. Francuzi irytowali się jak musieli czekać na jego odpowiedź, no może nastolatki, które znały go z zespołu chętnie udzielały mu odpowiedzi, ale o tej porze, rzadko można było je spotkać. Wszystkie były w szkole.
- Kurwa…- przeklął pod nosem jak znowu pomylił drogę.  Mieszkał w Paryżu od tygodnia i nadal nie umiał trafić do domu.
- Nie ładnie tak przeklinać.- Odwrócił się i wtedy ją zobaczył. Wiosenny wiatr rozwiewał jej jasne loki, a duże niebieskie oczy śmiały się do niego. Na usta miała piękny uśmiech.
- Anna…- Podszedł do niej i na powitanie pocałował ją w policzek. Ten zwyczaj zdążył przejąć od Francuzów.-  Znowu się zgubiłem.
- Może zainwestujesz w GPS.- Roześmiała się.- Chodź zaprowadzę cię to nie daleko.
- Dzięki- uśmiechnął się do niej. Zaczęli iść zupełnie w przeciwnym kierunku, niż on miał. Po kilku minutach znaleźli się pod ego blokiem. – Może wstąpisz na herbatę.
- Wy Anglicy i wasza herbata.- Roześmiała się dziewczyna.- Z chęcią wypiję herbatę.
Liam wziął od niej płaszcz i powiesił na wieszaku. Poszedł do  kuchni zaparzyć herbatę. Annabeth chodziła po salonie i przyglądała się zdjęciom oprawionym w ramki.
- To moi przyjaciele- powiedziała stając za nią.- Graliśmy razem w zespole.
- Wiem. Nie mieszkam na księżycu i posiadam telewizję.  Było o was głośno. Dlaczego już nie gracie?
- Każdy z nas ułożył sobie jakoś życie, zero pomysłów na kolejną płytę.  Potrzebujemy odpoczynku.
- A gdzie twoje życie? Dlaczego szukasz szczęścia w obcym mieście?-  Uśmiech Liama zgasł. – Przepraszam nie powinnam pytać.
- Nic nie szkodzi.- Z powrotem się uśmiechnął, ale jego uśmiech nie sięgał piwnych oczu. – Herbata zrobiona.
    Usiedli na kanapie i w ciszy pili gorący napój. Anna spojrzała w stronę okna.  Duże krople deszczu waliły o szklaną szybę okna. Nad paryskimi ulicami zawisła ogromna chmura.
- Jezu, ale leje.- Liam odwrócił się i spojrzał w stronę okna.
- Strasznie, ale my jesteśmy pod dachem.- Oboje zaczęli się śmiać.
Parę dni później
    Składając czarną parasolkę, Liam wszedł do jego ulubionej kawiarni. Bardzo lubił podawaną tutaj kawę, ale przychodził tutaj ze względu na właścicielkę. Posłał szeroki uśmiech do Annabetch, która właśnie obsługiwała jakiegoś klienta. Przewiesił kurtkę przez jedno z krzeseł i podszedł do starego pianina. Korciło go już od paru dni.  Podniósł drewnianą pokrywę i usiadł na dostawionym krześle.  Zaczął grać jaką delikatną melodię. Nie wiedział, że w kawiarni zebrała się spora widownia.
Pomagał Ann zamknąć kawiarnię. Ustawiał wszystkie krzesła, kiedy do kawiarni wpadł młody chłopak. Annabeth uśmiechnęła się na jego widok.
- Cześć kochanie.- Chłopak objął ją w tali i delikatnie pocałował. Liam ze smutkiem i zazdrościć to wszystko obserwował.
- Anna ja będę leciał- stwierdził biorąc swoją kurtkę.
- Jasne. Liam dzięki ze pomoc.

Nie zwracając uwagi na przybyłego chłopaka Liam wyszedł z kawiarni. Złapał taksówkę i wrócił do domu.