poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 1

    Annabeth stała za ladą swojej kawiarni. Płynną francuszczyzną rozmawiała z klientem i przyjmowała jego zamówienie. Promiennie się do niego uśmiechnęła. Zaparzyła kawę i ukroiła kawałek czekoladowego ciasta. Podała zamówienie dla młodego francuza i wróciła do swojej lektury. Tylko z rana miała na to czas, po południu mała kawiarenka przy Oberkampf w Paryżu  pękała  w szafach i młoda francuska, która ją prowadziła nie miała chwili wytchnienia. Od godziny dwunastej z wrodzoną w sobie gracją sprawnie manewrowała między stolikami, zdawała się nie zauważać ludzi kręcących się pod jej nogami i wysokich obcasów. Posyłała szczere uśmiechy swoimi klientom, wymieniała zdawkowe uwagi. Czas płynął swoim stałym tempem.
    W końcu przyszła ta pora kiedy wszyscy klienci wracali do swoich zajęć, a Annabeth mogła odetchnąć. Usiadła za ladą i piła swoją kawę. Co raz obsługiwała klientów, najczęściej turystów ledwo mówiących po francusku. Posyłała im wtedy łagodny uśmiech i ku ich uldze zaczynała mówić po angielsku. Tak mijał dzień za dniem, niby wkradała się do niego rutyna, ale Annabeth kochała to miejsce. Jedyne miejsce w którym czuła się jak w domu.
    Słońce chowało się za blokami, a Annabeth powoli kończyła pracę. Pogasiła wszystkie świeczki i zabrała się za sprzątanie. szklane drzwi się otworzył, a dzwonek wiszący ku górze zadzwonił. Do środka wszedł młody chłopak. W jednej ręce trzymał sporą torbę, a w drugiej jakąś książkę. Szybko przeleciał wzrokiem po całej kawiarni by po chwili jego piwne oczy spoczęły na pięknej dziewczynie.
- Déjà Closed- powiedziała do niego. Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach i zaczął wertować książkę trzymaną w ręku.
- Saviez-vous...- Anna podeszła do chłopaka i zabrała mu rozmówki angielsko-francuskie.
- To są same głupoty- powiedziała uśmiechając się szerzej.- Mówiłam, że już zamknięte.
- Aaa... mówisz po angielsku?- Liam walnął się otwartą dłonią w czoło słysząc swoje głupie pytanie.- Przepraszam. Może wiesz gdzie znajduje się ta ulica.- Jego przyjaciel Harry załatwił mu mieszkanie, ale zapomniał go nauczyć języka.
- Wiem- odpowiedziała i zaczęła zastanawiać się jak mu to wytłumaczyć.- Zaprowadzę cię.
- Na pewno? Jakoś sam dotrę.- Liam nie chciał zawracać jej głowy. Może w końcu by dotarł na miejsce.
- Musisz tylko chwilę zaczekać.
    Oboje wyszli z kawiarni. Wieczory były jeszcze chłodne, ale czuć było, że zbliża się lato.Anna zapięła swój płaszczyk i razem z Liamem szli przez Paryż. Powinna iść w zupełnie innym kierunku, ale nie potrafiła odmówić mu pomocy.
- Jestem Annabeth.- Dziewczyna przerwała ciszę, która panowała odkąd wyszli z kawiarni.
- Liam. Zapomniałem się przedstawić jestem kompletnym idiotą.- Mruknął jeszcze pod nosem, a Annabeth się roześmiała.
- Jak na kompletnego idiotę jesteś bardzo miły.- Przeszli obok starego domu. Był w kompletnej ruinie, ale kiedyś musiał być piękny. Liam zatrzymał się na chwilę, starając sobie przypomnieć czy w Paryżu były ruiny domów. Z licznych tras koncertowych pamiętał tylko ulice z odnowionymi kamienicami, licznymi kawiarniami i butikami. Zwiedził wszystkie ze swoją byłą dziewczyną, ale nigdy nie natknął się na żaden zrujnowany dom, szczególnie aż w takim stanie.
- Nie pamiętam go.
- Większość turystów nie zna tego miejsce.- Niebieskie oczy spoczęły na chłopaku.- To smutna historia.
- Chciałbym ją poznać. Nie ważne czy smutna, liczy się to czy warta usłyszenia.
- Jak w każdym kraju tak i we Francji istniała monarcha. Zanim doszło do demokraci rządzili jeszcze królowie. Niewielu wie, że całej rodziny królewskiej nie wymordowano podczas rewolucji francuskiej. Osiemnaście lat temu podczas jednego z kryzysów, wszystko zrzucono na nich, że to ich wina, że się wtrącają. Postanowili się zemścić. Spalili całą posiadłość. Nie wiadomo czy rodzina przeżyła. Od tamtej pory ten dom tak stoi. Marnieje i rozpada się jak nasza kultura.- Powiedziała ze smutkiem.- Jesteśmy na miejscu. Rozmawiałeś już z właścicielem?
- Nie- odpowiedział Liam kręcąc przecząco głową.
- Chodź.- Pociągnęła go za rękę w stronę kamienicy.- Właściwie co cię sprowadza do Paryża i to bez znajomości języka?
- Nowe życie- odpowiedział ogólnikowo. Annabeth poszła porozmawiać z mężczyzna od którego miał wynająć mieszkanie. Dobrze, że ją spotkał bo w życiu by sobie nie poradził mając do pomocy tylko rozmówki.
- Proszę twoje klucze.- Z uśmiechem podała mu pęk kluczy.- Część twoich rzeczy już przywieziono, są na górze.
- Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.- Wziął ją w ramiona i przytulił.
- Jak przyjdzie na to pora to znajdzie się też odpowiedni sposób.- Pomachała mu na pożegnanie i odeszła. 

wtorek, 26 listopada 2013

Prolog

Może to nie jest bajka
A on nie jest moim księciem
Ale go kocham i to jest najważniejsze
~~***~~

    Żyłam w bajce, marzyłam o księciu z bajki. Rycerzu, który będzie mnie chronił, kochał nad życie. Pragnęłam wielkiej miłości godnej moich ulubionych książek. O tym marzyłam od najmłodszych lat. Byłam zaślepiona idealnym obrazem mojego księcia i nie zauważyłam JEGO. Straciłam szansę na coś pięknego, prawdziwego, wywodzącego się z głębi naszych serc. Teraz czuję słone łzy płynące po moich policzkach. Na sama myśl, że już nigdy nie zobaczę roześmianych piwnych oczu, że już nikt nie zagra na starym pianinie stojącym pod oknem w mojej kawiarni, że już zawsze będę wracać sama do domu, bo on na mnie nie czeka moje serce znowu rozpada się na miliony kawałeczków. Karą są wspomnienia wspólnie spędzonych chwil, wieczornych spacerów nad Sekwaną i piątkowych wypadów do kina na stare horrory. Nie przeszkadzało nam, że oglądaliśmy je już z milion razy, za każdym razem zabawa była taka sama. Teraz są tylko wspomnienia, kilka wyblakłych zdjęć i fragment idealnej piosenki spisanej w pośpiechu na serwetce. Ja jestem winna nie ON. Nie dostrzegałam go i jego miłości. Teraz jest już za późno, a on jest daleko. Ja jestem tutaj w Paryżu, a On w Londynie albo innym miejscu na świecie.


Och, przeniosę cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok


No i mamy prolog. Kolejny jaki napisałam dzisiejszego dnia. Tak nowe opowiadanie to moja stara śpiewka. Mam ich od cholery ostatnio tylko pisze i pisze więc będziecie mnie znosić prze najbliższych milion lat. Mam nadzieję, że się wam podobał. Rozdziały dopiero w grudniu bo utknęłam z przepisywaniem. Najgorsza rzecz przepisywać z zeszytu. Zamykam się. Pa :*