Annabeth stała za ladą swojej kawiarni. Płynną francuszczyzną rozmawiała z klientem i przyjmowała jego zamówienie. Promiennie się do niego uśmiechnęła. Zaparzyła kawę i ukroiła kawałek czekoladowego ciasta. Podała zamówienie dla młodego francuza i wróciła do swojej lektury. Tylko z rana miała na to czas, po południu mała kawiarenka przy Oberkampf w Paryżu pękała w szafach i młoda francuska, która ją prowadziła nie miała chwili wytchnienia. Od godziny dwunastej z wrodzoną w sobie gracją sprawnie manewrowała między stolikami, zdawała się nie zauważać ludzi kręcących się pod jej nogami i wysokich obcasów. Posyłała szczere uśmiechy swoimi klientom, wymieniała zdawkowe uwagi. Czas płynął swoim stałym tempem.
W końcu przyszła ta pora kiedy wszyscy klienci wracali do swoich zajęć, a Annabeth mogła odetchnąć. Usiadła za ladą i piła swoją kawę. Co raz obsługiwała klientów, najczęściej turystów ledwo mówiących po francusku. Posyłała im wtedy łagodny uśmiech i ku ich uldze zaczynała mówić po angielsku. Tak mijał dzień za dniem, niby wkradała się do niego rutyna, ale Annabeth kochała to miejsce. Jedyne miejsce w którym czuła się jak w domu.
Słońce chowało się za blokami, a Annabeth powoli kończyła pracę. Pogasiła wszystkie świeczki i zabrała się za sprzątanie. szklane drzwi się otworzył, a dzwonek wiszący ku górze zadzwonił. Do środka wszedł młody chłopak. W jednej ręce trzymał sporą torbę, a w drugiej jakąś książkę. Szybko przeleciał wzrokiem po całej kawiarni by po chwili jego piwne oczy spoczęły na pięknej dziewczynie.
- Déjà Closed- powiedziała do niego. Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach i zaczął wertować książkę trzymaną w ręku.
- Saviez-vous...- Anna podeszła do chłopaka i zabrała mu rozmówki angielsko-francuskie.
- To są same głupoty- powiedziała uśmiechając się szerzej.- Mówiłam, że już zamknięte.
- Aaa... mówisz po angielsku?- Liam walnął się otwartą dłonią w czoło słysząc swoje głupie pytanie.- Przepraszam. Może wiesz gdzie znajduje się ta ulica.- Jego przyjaciel Harry załatwił mu mieszkanie, ale zapomniał go nauczyć języka.
- Wiem- odpowiedziała i zaczęła zastanawiać się jak mu to wytłumaczyć.- Zaprowadzę cię.
- Na pewno? Jakoś sam dotrę.- Liam nie chciał zawracać jej głowy. Może w końcu by dotarł na miejsce.
- Musisz tylko chwilę zaczekać.
Oboje wyszli z kawiarni. Wieczory były jeszcze chłodne, ale czuć było, że zbliża się lato.Anna zapięła swój płaszczyk i razem z Liamem szli przez Paryż. Powinna iść w zupełnie innym kierunku, ale nie potrafiła odmówić mu pomocy.
- Jestem Annabeth.- Dziewczyna przerwała ciszę, która panowała odkąd wyszli z kawiarni.
- Liam. Zapomniałem się przedstawić jestem kompletnym idiotą.- Mruknął jeszcze pod nosem, a Annabeth się roześmiała.
- Jak na kompletnego idiotę jesteś bardzo miły.- Przeszli obok starego domu. Był w kompletnej ruinie, ale kiedyś musiał być piękny. Liam zatrzymał się na chwilę, starając sobie przypomnieć czy w Paryżu były ruiny domów. Z licznych tras koncertowych pamiętał tylko ulice z odnowionymi kamienicami, licznymi kawiarniami i butikami. Zwiedził wszystkie ze swoją byłą dziewczyną, ale nigdy nie natknął się na żaden zrujnowany dom, szczególnie aż w takim stanie.
- Nie pamiętam go.
- Większość turystów nie zna tego miejsce.- Niebieskie oczy spoczęły na chłopaku.- To smutna historia.
- Chciałbym ją poznać. Nie ważne czy smutna, liczy się to czy warta usłyszenia.
- Jak w każdym kraju tak i we Francji istniała monarcha. Zanim doszło do demokraci rządzili jeszcze królowie. Niewielu wie, że całej rodziny królewskiej nie wymordowano podczas rewolucji francuskiej. Osiemnaście lat temu podczas jednego z kryzysów, wszystko zrzucono na nich, że to ich wina, że się wtrącają. Postanowili się zemścić. Spalili całą posiadłość. Nie wiadomo czy rodzina przeżyła. Od tamtej pory ten dom tak stoi. Marnieje i rozpada się jak nasza kultura.- Powiedziała ze smutkiem.- Jesteśmy na miejscu. Rozmawiałeś już z właścicielem?
- Nie- odpowiedział Liam kręcąc przecząco głową.
- Chodź.- Pociągnęła go za rękę w stronę kamienicy.- Właściwie co cię sprowadza do Paryża i to bez znajomości języka?
- Nowe życie- odpowiedział ogólnikowo. Annabeth poszła porozmawiać z mężczyzna od którego miał wynająć mieszkanie. Dobrze, że ją spotkał bo w życiu by sobie nie poradził mając do pomocy tylko rozmówki.
- Proszę twoje klucze.- Z uśmiechem podała mu pęk kluczy.- Część twoich rzeczy już przywieziono, są na górze.
- Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.- Wziął ją w ramiona i przytulił.
- Jak przyjdzie na to pora to znajdzie się też odpowiedni sposób.- Pomachała mu na pożegnanie i odeszła.
W końcu przyszła ta pora kiedy wszyscy klienci wracali do swoich zajęć, a Annabeth mogła odetchnąć. Usiadła za ladą i piła swoją kawę. Co raz obsługiwała klientów, najczęściej turystów ledwo mówiących po francusku. Posyłała im wtedy łagodny uśmiech i ku ich uldze zaczynała mówić po angielsku. Tak mijał dzień za dniem, niby wkradała się do niego rutyna, ale Annabeth kochała to miejsce. Jedyne miejsce w którym czuła się jak w domu.
Słońce chowało się za blokami, a Annabeth powoli kończyła pracę. Pogasiła wszystkie świeczki i zabrała się za sprzątanie. szklane drzwi się otworzył, a dzwonek wiszący ku górze zadzwonił. Do środka wszedł młody chłopak. W jednej ręce trzymał sporą torbę, a w drugiej jakąś książkę. Szybko przeleciał wzrokiem po całej kawiarni by po chwili jego piwne oczy spoczęły na pięknej dziewczynie.
- Déjà Closed- powiedziała do niego. Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach i zaczął wertować książkę trzymaną w ręku.
- Saviez-vous...- Anna podeszła do chłopaka i zabrała mu rozmówki angielsko-francuskie.
- To są same głupoty- powiedziała uśmiechając się szerzej.- Mówiłam, że już zamknięte.
- Aaa... mówisz po angielsku?- Liam walnął się otwartą dłonią w czoło słysząc swoje głupie pytanie.- Przepraszam. Może wiesz gdzie znajduje się ta ulica.- Jego przyjaciel Harry załatwił mu mieszkanie, ale zapomniał go nauczyć języka.
- Wiem- odpowiedziała i zaczęła zastanawiać się jak mu to wytłumaczyć.- Zaprowadzę cię.
- Na pewno? Jakoś sam dotrę.- Liam nie chciał zawracać jej głowy. Może w końcu by dotarł na miejsce.
- Musisz tylko chwilę zaczekać.
Oboje wyszli z kawiarni. Wieczory były jeszcze chłodne, ale czuć było, że zbliża się lato.Anna zapięła swój płaszczyk i razem z Liamem szli przez Paryż. Powinna iść w zupełnie innym kierunku, ale nie potrafiła odmówić mu pomocy.
- Jestem Annabeth.- Dziewczyna przerwała ciszę, która panowała odkąd wyszli z kawiarni.
- Liam. Zapomniałem się przedstawić jestem kompletnym idiotą.- Mruknął jeszcze pod nosem, a Annabeth się roześmiała.
- Jak na kompletnego idiotę jesteś bardzo miły.- Przeszli obok starego domu. Był w kompletnej ruinie, ale kiedyś musiał być piękny. Liam zatrzymał się na chwilę, starając sobie przypomnieć czy w Paryżu były ruiny domów. Z licznych tras koncertowych pamiętał tylko ulice z odnowionymi kamienicami, licznymi kawiarniami i butikami. Zwiedził wszystkie ze swoją byłą dziewczyną, ale nigdy nie natknął się na żaden zrujnowany dom, szczególnie aż w takim stanie.
- Nie pamiętam go.
- Większość turystów nie zna tego miejsce.- Niebieskie oczy spoczęły na chłopaku.- To smutna historia.
- Chciałbym ją poznać. Nie ważne czy smutna, liczy się to czy warta usłyszenia.
- Jak w każdym kraju tak i we Francji istniała monarcha. Zanim doszło do demokraci rządzili jeszcze królowie. Niewielu wie, że całej rodziny królewskiej nie wymordowano podczas rewolucji francuskiej. Osiemnaście lat temu podczas jednego z kryzysów, wszystko zrzucono na nich, że to ich wina, że się wtrącają. Postanowili się zemścić. Spalili całą posiadłość. Nie wiadomo czy rodzina przeżyła. Od tamtej pory ten dom tak stoi. Marnieje i rozpada się jak nasza kultura.- Powiedziała ze smutkiem.- Jesteśmy na miejscu. Rozmawiałeś już z właścicielem?
- Nie- odpowiedział Liam kręcąc przecząco głową.
- Chodź.- Pociągnęła go za rękę w stronę kamienicy.- Właściwie co cię sprowadza do Paryża i to bez znajomości języka?
- Nowe życie- odpowiedział ogólnikowo. Annabeth poszła porozmawiać z mężczyzna od którego miał wynająć mieszkanie. Dobrze, że ją spotkał bo w życiu by sobie nie poradził mając do pomocy tylko rozmówki.
- Proszę twoje klucze.- Z uśmiechem podała mu pęk kluczy.- Część twoich rzeczy już przywieziono, są na górze.
- Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.- Wziął ją w ramiona i przytulił.
- Jak przyjdzie na to pora to znajdzie się też odpowiedni sposób.- Pomachała mu na pożegnanie i odeszła.
boże dziękuję ci rzeź wy słuchał moich modlitw o to by ten rozdział się wreszcie pokazał jeszcze raz dziękuję!!! Ps. Rozdział świetny ! Kiedy next???
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty :) Liam mnie rozbroił w tym rozdziale xD haha " jestem idiotą" :D
OdpowiedzUsuńŚwietny i czekam na nexta.
Rozdział świetny,ale skoro są w Paryżu to czemu napisałaś : '...razem z Liamem szli przez Londyn. '
OdpowiedzUsuńPoza tym to rozdział bezbłędny i z pewnością będę czekała na następny. ;)
no, fajny rozdział :D czego chcesz. Litanie ci mam wyśpiewać? Czekam na cd;d
OdpowiedzUsuńFajny rozdział Liam mnie rozwalił hahaha czekam na next!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Annabeth rządzi :) wstawiaj szybko następny bo nie mogę się doczekać następnego spotkania :)
OdpowiedzUsuń